22 października 2000 r. Lechia wygrała z Górnikiem Łęczna 3:0. W składzie Lechii zagrał wówczas amerykański zawodnik Justin Evans. W “11” gości wystąpił dobrze znany kibicom Biało-Zielonych Piotr Cetnarowicz. Spotkanie sędziował niejaki Marek Wałęsa, a po boisku biegał pies. Trenerem gdańszczan był Stanisław Stachura, a łęcznian Wojciech Wąsikiewicz.
Oto fragmenty relacji:
Na mecz przyjechała grupa kibiców Górnika w ilości 15-osobowej. Nastawieni całkowicie pokojowo i spokojnie wywiesili flagę i nie potrzebowali żadnej ochrony, żeby czuć się bezpiecznie na stadionie. Na początku meczu, za sprawą spikera otrzymali nawet brawa.
Wystawiony przez trenera Stachurę skład nie był zaskakujący i niewiele różnił się od tego sprzed tygodnia: Krzysztof Pilarz – Marcin Klaczka, Bartosz Skierka, Tomasz Borkowski – Grzegorz Miłkowski, Justin Evans, Marcin Kubsik, Dariusz Preis – Robert Kugiel, Tomasz Moskal, Napoleon Amaefule.
Nie pojawili się na murawie Karol Piątek i Sebastian Mila – ten drugi wraz z dziewczyną (?) w “cywilnym” ubraniu przechadzał się po stadionie. Był na nim także m.in. trener reprezentacji U-18, w której występuje – Michał Globisz. Widzów pojawiło się tym razem niewielu – ok. 600 osób…
Ok. 20 minuty, monotonię boiskową przerwało wbiegnięcie na murawę psa, który przez dwie minuty spokojnie sobie po niej biegał, powodując przerwanie gry i sporą wesołość oraz ożywienie sennych dotąd trybun. Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby nie ten czworonóg… Sędzia przedłużył bowiem głównie z jego powodu pierwszą połowę o 3 minuty. I właśnie w tej ostatniej minucie przedłużonego czasu gry Lechia wywalczyła rzut wolny z lewej strony boiska, kilka metrów za narożnikiem pola karnego. Dariusz Preis tak uderzył piłkę, że wpadła ona w gąszcz stojących w polu karnym piłkarzy, jednak nie tknięta przez nikogo odbiła się kilka metrów przed bramką i wpadła do niej nad rękami zaskoczonego, bo nisko interweniującego bramkarza Górnika. Radość piłkarzy, radość kibiców, a sędzia kończy pierwszą część gry zaraz po jej wznowieniu przez załamanych łęcznian.
W drugiej połowie poziom gry niestety nie uległ wielkim zmianom, gdyż wprawdzie Lechia zaczęła grać trochę lepiej, ale za to pogorszył się styl piłkarzy Górnika. Lepiej było więc jedynie o tyle, że akcje biało-zielonych były barwniejsze, zwłaszcza Kubsik szalał lewą stroną. Poza tym bardzo szybko mieliśmy kolejne powody do radości – dobre podanie otrzymał będący w polu karnym Tomasz Moskal i strzelił, piłkę zdołał jednak odbić bramkarz gości. Tyle że nie poleciała ona daleko i Moskal nie miał problemów z dobitką. Piłkarze najwyraźniej tak się ucieszyli, że chyba zbyt ostro pogratulowali zdobywcy gola. Nie wiem, na ile jest to żart – faktem jest, że Moskal na plac gry już nie powrócił. Na kwadrans przed końcem w kolejny dynamiczny rajd Kubsika w polu karnym wmieszał się golkiper Górnika. Nasz piłkarz chyba trochę nabrał sędziego, który podyktował jedenastkę. Pewnie wykonał ją Marcin Klaczka i było już po meczu.
22.10.2000, mecz o mistrzostwo II ligi
Lechia Gdańsk – Górnik Łęczna 3:0 (1:0)
Bramki: Preis 45, Moskal 49, Klaczka 74k
Sędziował: Marek Wałęsa (Konin)
Widzów: 600
Lechia: Pilarz – Chwastek, Klaczka, Miłkowski – Preis, Borkowski, Evans, Kubsik – Moskal (52 Michalski), Amaefule (63 Florek), Kugiel.